piątek, 22 maja 2015

Rozdział 1

To już rok.
Rok po śmierci Ian'a.
Nie wytrzymuje psychicznie.
Jak to mogło się w ogóle stać?
Czemu nie jechałam razem z nim? - To są częste pytania które zadaje sobie po śmierci Ian'a. Smutek w środku rozpierdala mnie psychicznie. Nie polegają już nawet tabletki na depresję. Czasem mam wrażenie, że pójście do psychiatryka będzie najlepszym rozwiązaniem dla mnie...
Ale nie mogę tak myśleć.
Muszę jeszcze żyć dla naszej córeczki.
Kocham ją całym sercem. Moja kochana.. Nasza kochana.
Lily bardzo tęskni za ojcem, chociaż miała tylko roczek jak zmarł i to prawie nie możliwe żeby go jeszcze pamiętała. Co niedziele odwiedzam samotnie cmentarz, gdzie rozpaczam się nad sobą. Jaką to złą matką jestem. Nie jest łatwo wychowywać samotnie dziecko. Zwłaszcza, że rodzice mają mnie również w dupie. Mój najlepszy przyjaciel, Jacob, również wyjechał. Na uczelnie do Bostonu. Owszem gratuluje mu, sama miałam na nią iść ale zaszłam w ciąże. Z Ian'em. Moim kochanym Ian'em. Szczerze mówiąc zrozumiałam jak go kocham dopiero po jego śmierci. Pierwszy raz - wpadka. Na szczęście kochaliśmy się i wiedzieliśmy w dość młodym wieku czego chcemy.
Ian zawsze mnie wspierał, kochał i za razem nienawidził.
Nie mogę pokazywać Lily jak bardzo jestem jeszcze załamana, zwłaszcza że muszę ją wychować na porządną dziewczynę. Częstą czatujemy z Jacob'em. Stara mnie się pocieszyć ale nic nie da rady zrobić. Potrzebuje tak bardzo jego przytulenia. Chociaż raz.
Od: Jak tam? Wszystko ok?
Do: A jak myślisz?
Od: Wszystko będzie dobrze, nie długo przyjadę.
Do: Tak bardzo Cię teraz potrzebuje.
Od: Wiem..
Wyłączyłam czat Jacobem.
- I co słońce?-mówie głaszcząc śpiącą Lily.- Damy radę prawda? - kieruje głowę na podłogę.- Musimy.
Wstaję całując Lily w czoło.
- Moje kochanie.
Poszłam prasować ciuszki Lily. Nie lubię jak chodzi w nie wyprasowanych ciuszkach. Przed tym poszłam wziąść następną dawkę tabletek.
*płacz Lily*
- Akurat teraz? Serio?- podlatuje do niej biorąc ją na ręce śpiewając kołysankę. dokładnie taką jaką śpiewała mi mama.
"(...) Już Ci nigdy nie uwierzę iskiereczko mała.
Najpierw błyśniesz, potem zgaśniesz
ot i bajka cała."
 Zasypia. Lecz akurat w tym momencie, jak na pech dzwoni telefon. 
- Pierdziele- mówię. - Nie odbieram, dziecko usypiam, nie widać?
Położyłam małą i poszłam zobaczyć kto dzwonił. To mama. rzucam telefonem o ścianę. Płaczę i kładę się koło małej. Zasypiam. 
Następnego dnia budzi mnie Lily. Już trzyma w ręku książkę. Uśmiecham się do niej i dołączam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
1 rozdział :D Myślę że się spodobał? Next? :D

Busia x

2 komentarze:

  1. Ps. Sory za spam :3
    http://zacznijmy-od-poczatku.blogspot.com/
    zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń